Wielka sieć ze sprzętem AGD, RTV i walka o gwarancję. |
Każdy z nas musi co jakiś czas wymienić sprzęt domowy. Powody są różne. Jednak, kiedy sprzęt psuje
się po półtora roku użytkowania, a klientowi próbuję się wszelkimi sposobami wmówić, że to jego
wina to już nawet nie przesada tylko chamstwo. Traktowanie ludzi jak totalnych idiotów.
Zakupiony sprzęt zaniosłam do sklepu żądając naprawy, ponieważ był objęty gwarancją zgodnie z
umową.
|
| | |
Już w sklepie zaczęły się problemy i insynuacje, że z pewnością ja sama z premedytacją
popsułam, choć oczywiście nic na to nie wskazywało. Dalej rozpoczęła się tyrada, że gdybym wykupiła
dodatkowe ubezpieczenie oferowane, a raczej wciskane teraz klientom prawie w każdym sklepie, to
wszystko poszłoby sprawnie i gładko. Pytanie – dlaczego mam płacić 1/3 wartości sprzętu, który z
założenia jest na gwarancji? Na to pytanie niech każdy sobie odpowie sam. Po tych słowach coś we
mnie pękło. Osoba przyjmująca zepsuty sprzęt chyba to zauważyła, ponieważ nie podejmowała już
dalszych dyskusji i przyjęła sprzęt do naprawy. Miało to trwać około dwa tygodnie.
Po tym czasie otrzymuję „radosną informację”, że mój sprzęt zostanie zwrócony do sklepu bez
naprawy. Mętne tłumaczenia ze strony sprzedawcy niewiele wnoszą do sprawy. Gdzieś w podtekście
nadal jest sugerowane, że ja sama zepsułam sprzęt, który z własnej woli zakupiłam i ciężko na niego
pracowałam. Te sugestie wywołały we mnie falę złości.
|
| | |
Zaczęłam szukać w sieci i odkryłam, że wiele
osób boryka się z podobnymi kuriozalnymi sytuacjami. Dotyczy to wielu sklepów i producentów
sprzętu. Ciężko doprosić się o naprawę, zwrot pieniędzy, nawet tym, którzy zakupili dodatkowe
ubezpieczenie. Napisały do mnie osoby, które „walczyły” o swoje prawa przez ponad pół roku.
Poczytałam różne porady prawne, odwiedziłam stronę UOKiK i postanowiłam także pozostać kobietą
walczącą o swój zakupiony sprzęt. Na razie sprawa w toku. Będę pisała o postępach.
|
| |